Termin Zero Waste jest tak stary, jak sam człowiek. Bo już od zarania ludzkości, homo sapiens produkował i przetwarzał przedmioty codziennego użycia, narzędzia i żywność. Pojęcie to istniało zawsze, ale przez ostatnie dwa stulecia zapomnieliśmy o kwestii tak istotnej, jak zrównoważony rozwój, którego podstawą jest troska o środowisko.
Zero Waste a kolonializm
Epoka kolonialna ma wątpliwy zaszczyt bycia początkiem ery, kiedy wartość natury, jak i ludzi, zaczęto liczyć równomiernie z możliwością szybkiego namnażania pieniędzy. Państwa kolonialne zaczęły wydobywać cenne kruszce na terenie Afryki i obu Ameryk. Masowo wycinane drzewa na terenach dzisiejszej Kanady oraz skóry zdarte z dzikich zwierząt, płynęły wielkimi statkami prosto do Europy. Absolutna władza zdobyta na tych terenach, jak i bogactwo surowców sprawiły, że kłusowano, kopano w ziemi, wycinano lasy i zaprzęgano miejscowych ludzi do niewolniczej pracy, jakby jutra nie było.
Europejczycy nie rozumieli wtedy pojęcia przyrody jako sacrum, bóstw lokalnych plemion ani ludzi, którzy modlili się do słońca, wiatru i gór. Kult natury był im zupełnie obcy. Ich tożsamość od dawna nie wiązała się ze środowiskiem naturalnym, jak to było w przypadku plemion bardziej prymitywnych. Dla miejscowych pojęcie „ja” nierozerwalnie wiązało się z otoczeniem i miało wymiar nie tyle praktyczny, ile duchowy. Bogom należało służyć i odwdzięczać się za ich dary. Cywilizacje bardziej rozwinięte odłączyły się za to od natury, która miała im przede wszystkim dawać pożywienie oraz materiały potrzebne do przeżycia i ochrony przed mrozem.
Zero Waste a epoka przemysłowa
Rozwój przemysłu ciężkiego w XIX wieku zaczął drastycznie wpływać na środowisko, na niespotykaną dotąd skalę. Już wtedy zaczęto martwić się o konsekwencje uwalniania toksyn, spalania ropy naftowej czy wypuszczania zanieczyszczeń do rzek. Skala odpadów, które powstawały jako efekt uboczny masówki z taśm produkcyjnych, przyjęła ogromną miarę. Odpowiedzią na to zjawisko okazał się ruch, który nazywany jest dziś ekologizmem (ang. enviromentalism). Rozwijał się szczególnie w Stanach Zjednoczonych w latach 60. i 70. Przyczynili się do tego hipisi i organizacje antysystemowe, które obawiały się skutków zanieczyszczeń.
W latach 80. ukazała się pierwsza książka, w której posłużono się terminem Zero Waste w znaczeniu, w jakim używamy go do dzisiaj. Chodzi o pozycję The Zero Waste Solution: Untrashing the Planet One Community at a Time autorstwa Paula Connetta. Zwrócił on uwagę nie tylko na problem śmieci, ale też zanieczyszczenia powietrza i wody pitnej. Pokazał, że lokalne rządy muszą zmieniać taktykę dotyczącą odpadów – nie tylko spalać je lub wyrzucać na wysypiska, ale ograniczyć produkcję plastiku, przetwarzać materiały lub używać je ponownie.
Z czasem nadmierny konsumpocjoznizm wzmożył problem, który narasta do dzisiaj. W krajach wysoko rozwiniętych podaż przekracza popyt, co skutkuje marnowaniem produktów, materiałów i żywności. Wyrzuca się niesprzedane, ale zdatne do spożycia warzywa, owoce i przetwory. Nowinki technologiczne skłaniają nas do wyrzucania sprzętów i zastępowania ich nowymi modelami. Ruch Zero Waste jest temu przeciwny i optuje za recyklingiem totalnym – wszystkie materiały mogą być użyte ponownie i nic nie powinno lądować na wysypiskach, w rzekach i oceanach.
Koniec marnotrawstwa
Na wzrost popularności ruchu Zero Waste miał na pewno Internet i Social Media. Działacze społeczni zaczęli docierać do większej ilości odbiorców na całym świecie dzięki blogom, Facebookowi i filmom na YouTube. Prywatne osoby, a nie politycy czy celebryci, zyskali ogromne poparcie ludzi, którzy chcą się edukować i oddolnie zmieniać system. Wspierają oni zupełne wyeliminowanie:
- wyrzucania nowych rzeczy lub rzeczy w dobrym stanie
- złej segregacja śmieci, przez co odpady nie są przetwarzane
- zanieczyszczenia środowiska i powietrza poprzez emitowanie toksycznych substancji przez rafinerie, fabryki, samoloty, samochody itd.
Zero Waste w domu
Dzięki mediom społecznościowym idee ekologizmu i zbędnego marnotrawstwa zyskały ludzką twarz. W 2008 roku amerykanka Bea Johnson, razem z całą swoją rodziną, postanowiła ograniczyć śmieci, marnotrawstwo i zbędne zakupy do zera. Efektem tego była totalna zmiana myślenia na temat nie tylko zanieczyszczeń i odpadów w pojęciu globalnym, ale wprowadzanie znaczących zmian we własnym domu. Przewodnik po życiu bez śmieci jej autorstwa został przetłumaczony na 28 języków (po polsku: Pokochaj swój dom. Zero Waste Home, czyli jak pozbyć się śmieci, a w zamian zyskać szczęście, pieniądze i czas). Bea stała się również autorką prostej koncepcji 5R, czyli postawowych zasad Zero Waste:
Refuse – Odrzucaj to, co nie jest ekologiczne, czyli wszelkiego rodzaju jednorazówki (torby foliowe, słomki, kubeczki), a zamiast tego używaj wielorazowe zamienniki (torby z materiału, kubek termiczny na kawę).
Reduce – Redukuj ilość kupowanych produktów. Zastanów się dwa razy, czy potrzebna jest ci kolejna para butów albo nowy gadżet. Kupuj świadomie i zwracaj uwagę na jakość rzeczy, które choć droższe, posłużą ci przez wiele lat.
Reuse – Używaj ponownie rzeczy, które są w dobrym stanie. Zamiast wyrzucać zepsute rzeczy, sprawdź, czy nadają się do naprawy. Kupuj ubrania i meble z drugiej ręki, a to, co nie jest ci już potrzebne, sprzedaj lub oddaj potrzebującym.
Recycle – Przetważaj materiały, które nadają się do powtórnego użycia. Tylko recykling surowców wtórnych, plastiku, papieru i szkła daje im powtórne życie. Pomaga zredukować śmieci, zamiast wyrzucać je na wysypiska, do mórz i oceanów.
Rot – Kompostuj odpady biodegradowalne. Mieszkanie w dużym mieście może być wyzwaniem, ale w Polsce są odpowiednie kontenery do odpadów bio. Można też stworzyć własny kompost w przydomowym ogródku lub na tarasie. Poszukaj sąsiadów lub organizacji w okolicy, które mają kompost i którym można oddać resztki jedzenia. Dobrym patentem na odpady bio jest trzymanie ich w lodówce lub zamrażarce. W taki sposób nie gniją, a my co kilka dni możemy je wyjąć i zanieść w odpowiednie miejsce.
Zero Waste jest sexy
Lauren Singer była studentką nauk o środowisku kiedy zdecydowała, że zmiany trzeba zacząć od siebie. Aby zredukować ilość wyrzucanych śmieci, sama zaczęła robić pastę do zębów, dezodorant czy balsam do ciała. Udowodniła, że mieszkając w centrum Nowego Jorku można być w 100% eko i nie tracić nic z wielkomiejskiego życia. Lauren pokazuje, że ekologia jest sexy. To nie desperackie przywiązanie się do drzewa, ale styl życia, który niesie ze sobą radość, kreatywność, dobrą zabawę i troskę o innych.
Konkluzje?
Cała populacja Wyspy Wielkanocnej wyginęła najprawdopodobniej (spory wciąż trwają) przez masową wycinkę lasów, które porastały wyspę. Zaburzona równowaga lokalnego ekosystemu miała katastrofalne skutki. Jeśli to jeszcze nie dało nam do myślenia, na co czekamy? Mamy coraz mniej czasu na wprowadzenie koniecznych zmian w systemie oraz naszym codziennym życiu.
Wielkie korporacje cały czas emitują dużo zanieczyszczeń. Rosnąca świadomość ludzi popycha międzynarodowe marki do zmian w produkcji i ekologicznych opakowań. Do 2025 roku w Polsce każde opakowanie musi być wykorzystane ponownie lub nadawać się do recyklingu (tzw. Polski Pakt Plastikowy).
Problem z plastikiem to dzieło właściwie jednego pokolenia, ale jego skutki będą nam towarzyszyć przez setki lat. Może powinniśmy cofnąć się o dwie generacje i wrócić do starych nawyków, które nie krzywdziły środowiska ani nie utrudniały nikomu życia? Jak np. wielorazowe torby lub koszyki na zakupy, skup butelek czy kupowanie jajek i mleka z lokalnego gospodarstwa, a nie supermarketu.
Warto pamiętać, że termin Zero Waste nie odnosi się tylko do redukcji śmieci, ale również:
- niemarnowania żywności zdatnej do spożycia
- kupowania produktów wytworzonych z naturalnych materiałów, które można przetworzyć lub kompostować
- ograniczenia odpadów produkcyjnych, zużycia wody i zanieczyszczeń podczas produkcji
- korzystania z lokalnych materiałów i usług miejscowych producentów
- jedzenia produktów lokalnych i sezonowych
- zrezygnowania z artykułów, których produkcja i/lub użycie są szkodliwe dla środowiska, jak np. fast fashion, samochody napędzane benzyną czy komercyjne marki masowo pakujące swoje produkty w plastik
- czystego i naturalnego składu produktów oraz związanej z tym świadomości konsumenckiej
- szacunku do ludzi (szczególnie w krajach Trzeciego Świata) i zwierząt na wszystkich etapach produkcji oraz godne warunki pracy (niewykorzystywanie dzieci do pracy, godne godziny pracy i płace)
Czy Zero Waste ma sens?
Ma sens tylko, jeśli działa się lokalnie. Nie ma niezawodnego przepisu ani instrukcji, jak należy postępować, ponieważ wszystko zależy od miejsca zamieszkania, warunków i możliwości. Warto myśleć globalnie oraz edukować się na ten temat, zmiany jednak trzeba wprowadzać na własnym podwórku. Należy podejmować świadome wybory i wspierać producentów, którzy minimalizują zarówno zużycie surowców, jak i generowane odpady i zanieczyszczenia. Trzeba też dać sobie prawo do popełniania błędów. Nasze pokolenie szuka rozwiązań, wyjaśnia wciąż niejasne informacje i statystyki oraz działa na zasadzie prób i błędów. Cieszy się małymi sukcesami pośród wielu porażek. Ale może kolejne pokolenie będzie już inne – kto wie?